Niedoceniona Szkocja :)

Urlop…wielu z nas czeka na niego cały rok. Ilekroć wybierałam swój kolejny kierunek podróży był jeden wymóg – ma tam być ciepło i ma świecić słońce! 🙂 Co to za wakacje w miejscu gdzie nie ma słońca, wieje wiatr, raz jest zimno, a raz ciepło i większość czasu pada deszcz?? :/ Czasem nasze plany jednak się zmieniają…tak oto wylądowałam u brata w Szkocji.  Cóż… Musiałam gdzieś pojechać sama (mojemu narzeczonemu odwołali urlop), a  mnie jeszcze nigdy na wyspach nie było – no to jestem. Ubrana na cebulkę z parasolką (ze względu na aparat) kurtką przeciwdeszczową i na wszelki peleryną wylądowałam w szkockim Glasgow.

– 4,5 dnia
– 1444 km przejechanych autem                           
– 6h snu dziennie (co by nie marnować czasu a jestem strasznym śpiochem…)
– 2kg mniej (cały czas na herbatnikach,jeden kebab na spółkę)
– 200 funtów + 500zł bilet lotniczy (a wiadomo jak boli wymienianie złotówek na funty…)
– 2 karty pamięci (16gb) zapełnione 😀
– 4 siwe włosy więcej na głowie mojego brata…:P

 

Szkocja okazała się mega PIĘKNA i fotogeniczna! 🙂 

Nasze trasy były dokładnie zaplanowane, nic nam nie umknęło. Mój brat w 4 lata nie zobaczył tyle co ze mną w te 5 dni. GPS dawał radę, choć czasem mgła sprawiała , że jeździliśmy w kóło mając coś pod samym nosem! 

Dzień pierwszy – Glasgow. Miasteczko pełne fabryk i ludzi pracujących. Mało rozrywkowe,ale to nie oznacza,że nie ma co w nim zobaczyć. Muzeum transportu – MEGA! Inspirujące, super pokazujące historię i świetnie rozplanowane.

Centrum Glasgow tłoczne, ale można uciec na cmentarz na wzgórzu z którego można podziwiać całe Glasgow  i cieszyć się ciszą.  

Wracając natrafiliśmy na próbę orkiestry… Te dźwięki, sama młodzież, coś magicznego! 🙂 A i jeszcze graffiti, które wypełniają większość uliczek i mówię tu o naprawdę super malunkach, o artystach którzy mają mega talent!

 

                  

 

 

Dzień drugi wycieczka w kierunku Forth Bridge – podobno most samobójców, malownicze miejsce. Moje marzenie by mieć tam domek i codziennie móc otwierać okno i oglądać ten most. 🙂 Po drugiej stronie mostu urocze szkockie miasteczko Queensferry skąd już szeroka droga na Morze Północne.

Po drodze do wstąpiliśmy do Edinburgh Butterfly & Insect World to jedyne takie miejsce w całej Szkocji. Tylko tutaj można podziwiać bajecznie kolorowe, egzotyczne motyle i niespotykane gady i owady. Ja byłam zachwycona, szczególnie gdy doszliśmy do miejsca w którym Pani dawała na ręce wielkiego,włochatego pająka,niczym tarantula 😀 Mój brat cierpiący na arachnofobie robił mi zdjęcie z odległości 2 metrów. Fajna kizia mizia, zawsze chciałam takiej dotknąć i udało się 🙂 Nie ma problemu z pająkami, wężami ale jak coś lata to już gorzej. Także jak podczas robienia zdjęć usiadł na mnie motyl to zaczęłam wrzeszczeć niemiłosiernie i zrozum tu człowieka 🙂

Dodatkowo jeszcze zobaczyliśmy Helix Park – dwa monumenty przedstawiające głowy koni. Robią ogromne wrażenie za dnia jak i za nocy. Jedziesz autostradą, a tam zza drzew wystaje głowa konia 😛

Dzień trzeci to najdalsza wycieczka pełna pięknych widoków i przygód – na początku jezioro Loch Lomond. jedziemy wzdłuż, po krętych , wąskich i bliskich przepaści drogach… Ale daliśmy rade 🙂 Choć nie raz było słychać krzyk z moich ust , wszak siedzę po innej stronie niż u nas w Polsce…dziwne uczucie. 

          

 

Wjeżdżamy do Glen Coe – to dolina która wcześniej znana mi była tylko z Harrego Pottera… 😛 Majestatyczne góry, doliny, skały i wąskie drogi wijące się pomiędzy… Super sprawa. Człowiek nie wiem w która stronę ma patrzeć, na szczęście nie prowadzę więc mogę kręcić się na wszystkie strony i obijać aparatem o szybę w samochodzie. Większość zdjęć z tego miejsca była robiona z samochodu który jechał, obiektyw ze stabilizacją i autofokus sprawdziły się na medal 🙂

Na końcu tej pięknej drogi (4h jazdy) czeka na nas on – Eilean Donan Castle – Piękny zamek , wybudowany w 1220 r. Wysunięty z brzegu i otoczony przez wodę. znany z filmu „Świat to za mało”. Jego zdjęcia idealnie nadają się na pulpit w komputerze! 🙂 Po zapłaceniu 8 funtów możemy zwiedzić go od środka, gdzie jest zakaz zdjęć, co mnie kompletnie nie dziwi,gdyż ludzie używają lamp błyskowych które zostawiają swój ślad na eksponatach. 🙁 Udaje mi się wykonać jedno zdjęcie z tzw „biodra”, które wychodzi rewelacyjnie,choć właśnie moje biodro je kadrowało 🙂

              

Chcemy zjeść coś na miejscu, bo ile można jeść herbatniki… Niestety nie ma żadnej knajpki,a zmrok coraz bliżej więc decydujemy się na powrót do domu i posiłek po drodze. Mamy cichą nadzieję, że GPS wskaże nam do domu inną drogę, szybkiego ruchu, autostradę cokolwiek… Okazuje się jednak, że można wrócić tylko tą drogą jaką się tu przyjechało… Jest ciemno, pada deszcz, widoczność zerowa, jedziemy z prędkością 30km… Czy droga jest prosta ,czy przed nami zakręt wiemy tylko z GPS…a co najlepsze ludzie na nas trąbią i wyprzedzają! Szczerze… lot samolotem był jak pestka w porównaniu do tej drogi. Gdy już docieramy do jakiś świateł,znajdujemy przytulną knajpkę gdzie zajadamy się kurczakiem w sosie curry i frytkami… Tak, jeśli chodzi o kuchnie to nie podbiłam Szkocji, nie odkryłam jej smaków,nie było na to czasu 🙁 

Dzień czwarty –Edynburg – miasto po którym mogłabym spacerować godzinami. Docieram z 2h opóźnieniem, wynikającym z szukania szkockich krów po wzgórzach…. 😛 Docieram pod Ikea,zostawiamy tam auto i wsiadamy do autobusu. No i znowu zonk, pod prąd i jeszcze piętrowym autobusem! Ciasne ronda są wisienką na torcie. A nie przepraszam, powrót autobusem w nocy, gdyż uliczki są wąskie, a w domach nikt nie ma zasłon, firanek,żaluzji,nic…widać dokładnie kto co robi w domu wieczorem 😉

 

Na początek kierunek Calton Hill z którego mamy widok na miasto i na morze. Kilka schodków i jesteśmy, obchodzimy wzgórze z 30 min , podczas których świeci słońce, pada deszcz, wieje wiatr i dzięki temu pamiętamy, że jesteśmy w Szkocji 😛 Schodzimy i udajemy się do centrum, gdzie  stoi zamek w który góruje ponad innymi budowlami dumnie reprezentując swoje miasto. Jest piękny, ogromny i robi wrażenie! Nie zachwyca w środku za to…ale jestem w stanie mu to wybaczyć 😉 Kiedy już zapada zmrok, pozwalam mojemu bratu zapalić fajkę i napić się kawy 😛 a do brzucha wrzucamy na szybko burgera… Kilka minut spaceru po zmroku i udajemy się z powrotem do Glasgow. Szkoda, zdecydowanie za mało czasu, żeby móc wejść w każdą uliczkę, kupić pamiątki, zjeść coś lepszego. 

 

Na koniec przed wylotem udaje się na zakupy, zostało mi kilka funtów i brat namawia mnie na pamiątki. Dodatkowo znajduje sklep wszystko za 1 funta, myślę sobie , że jak to wygląda jak u nas wszystko za 3zł to szkoda czasu…A tu niespodzianka. Wszystko po 1 funta to np.żele pod prysznic znanych marek jak Nivea itd. czekolady, wełna, kabelki usb, kubki. Masa fajnych , nieuszkodzonych, nieprzeterminowanych rzeczy. Gdyby nie ograniczenie w walizce…;) A no i oczywiście Primark 🙂 Każda dziewczyna go zna. Po wyjściu była była pogoń za uroczymi szkockimi krówkami!! 🙂 Mój brat przypomniał sobie , że mają w Glasgow park gdzie takie są 🙂 

Już nigdy więcej nie będę się sugerować warunkami pogodowymi w wyborze miejsca na wakacje 🙂 Gdyż są miejsca an ziemi, które zachwycają , a ja z góry spisywałam je „na straty”. Tak było z Szkocją i pomyśleć, że gdyby nie przypadek to bym mogła jej z życiu nie zobaczyć. 🙂

SZKOCJA – WARTO TAM POJECHAĆ!!! 🙂

P.S. Na pewno do Szkocji wrócę, gdyż są jeszcze miejsca mi nieznane 🙂 Jak np. wyspa Skye. Także cdn. 🙂

P.S. Pakowanie się nie było łatwe…