Kreta- księżna wysp greckich.

Wyspa o wielu twarzach, skąpana w słońcu, przyprawiona górskim oregano i słynąca z najlepszych oliw. Przez wielu niedoceniana, pomijana i uważana za „zbyt tanią”. Uwiodła mnie swoimi górskimi drogami, czystą i ciepłą wodą, a także śródziemnomorskim klimatem. Na Krecie za każdym razem można odkryć coś nowego, choćby schowane i nieśmiałe zatoczki kuszące swoim turkusowym kolorem. Kreta kusi, wabi, rozkochuje w sobie, by potem z satysfakcją upewnić się, że do niej z tęsknotą wrócimy. 
Plaże, które trzeba koniecznie zobaczyć i poczuć piasek pod stopami to:
1) Falasarna- moim zdaniem najpiękniejsza z plaż Krety. Otoczona z każdej strony górami, robi wrażenie niedostępnej. Woda w tym miejscu była najcieplejsza i najbardziej mi przyjazna, ze względu na to, że należę do zmarzluchów. Na tej plaży można się zrelaksować i kołysać na falach. Sam dojazd wywołuje zachwyt. Po drodze można zauważyć kozy Kri Kri, które z gracją skaczą po skałach z niesamowitą równowagą. Falasarna jest dla każdego, kto lubi widok niczym z Dubaju:) 

Polecam zatrzymać się po drodze przy budkach oferujących domowe oliwy z oliwek i miód. Czeka na nas degustacja pysznej, prawdziwej oliwy z pieczywem i różnego rodzaju miody. Ceny są bardzo niskie, dlatego warto się obkupić.   


2) Laguna Balos- w wielu przewodnikach było napisane, że zaleca się płynąć promem, by dostać się na lagunę Balos, ponieważ droga szutrowa jest niebezpieczna. To nieprawda! Droga jest bardzo szeroka, a widoki prowadzące na rajską plażę zapierają dech w piersiach. Warto przejść ok. 2 kilometrów od parkingu i zobaczyć lagunę Balos z góry. Na tym polega jej cały urok. Koza Kri Kri zaszczyciła nas swoją obecnością, przykopytkowała na plażę, blisko nas. Jej oczy przypominają oko Saurona, jednak wdzięk wynagrodził nawet utratę śniadania.

 
3) Elafonissi– szeroka, piaszczysta plaża, która oblana jest wokół płytką wodą o turkusowym kolorze, idealna do warunków kitesurfingu. Miejscami piasek jest różowy i mieni się delikatnie w promieniach słońca. Gdy przejdziemy na dalszą część plaży, możemy w spokoju wypoczywać pod małymi skałkami chroniącymi jak parawan przed wiatrem. 

Ciekawostka: Polecam obrać kierunek na hotel Kalypso Cretan Village Resort& Spa. Przy tym hotelu czeka na nas rajska, turkusowa zatoczka z orzeźwiającą wodą. Jest tam również mostek, który prowadzi do wieży widokowej. 

Miasteczka o niepowtarzalnym klimacie:

Chania– starówka, która urzeka swoim weneckim portem i klimatem. Mnóstwo straganików, bazarków umieszczonych pomiędzy wąskimi, krętymi uliczkami. Pamiątki, skarby, mydła, pulchne gąbki, restauracje, a nawet ośmiornice! Chania to najlepsza baza wyjazdowa dla osób kochających naturę. Kto zdecyduje się na hotel blisko tego miasta, ma w zasięgu ręki cały zachód i najpiękniejsze plaże Krety. 

Rethymno– już z daleka widać twierdzę wyłaniająca się na wysokim wzgórzu. Rethymno podobno jak Chania oferuje mnóstwo restauracji i pamiątek. Przejeżdżając samochodem obok twierdzy czułam się jak w Californii ( chociaż nigdy tam nie byłam). 🙂 Rethymno kusi niemniej niż Chania, jednak znajduje się o wiele dalej od rajskich plaż.

Wschód czyli Heraklion i Knossos niestety nie urzekł nas ani odrobinę. Czułam się tam nieswojo, a budynki odpychały mnie swoim widokiem. Heraklion odstraszał swoją metropolią, tłumami i przepychem. Mogłabym nawet dodać, że kojarzy mi się z brudem. 

Podsumowując Kreta potrafi urzekać nawet najbardziej wybrednych. Byłam tam 2 razy i mam wrażenie, że nie widziałam wszystkiego. Wyróżnia się zróżnicowanym krajobrazem, pysznymi uzależniającymi smakami (musiałam później przejść na odwyk sera feta:)) i rajskimi plażami. Wrócimy tam za rok, obiecujemy Ci Kreto!