Dubaj – inny świat

Od kiedy sięgam pamięcią zawsze marzyłam o podróży do Dubaju. Media kreują to miasto jako fenomenalne, modernistyczne i postępowe. Pragnęłam sprawdzić jak jest w rzeczywistości. Wraz z Narzeczonym kupiliśmy w czerwcu tego roku wycieczkę w formule Last Minute kilka dni przed planowanym wyjazdem. Za siedmiodniowy pobyt w Dubaju w czterogwiazdkowym hotelu ze śniadaniami, przelot i transfer w obie strony zapłaciliśmy 4 tysiące złotych za dwie osoby. Cena nie była zbyt wygórowana, ponieważ wtedy trwał tam Ramadan – święty miesiąc kalendarza muzułmańskiego. Pokrótce, od świtu do zmierzchu muzułmaninowi nie wolno spożywać żadnych posiłków, pić żadnych napojów, palić papierosów ani uprawiać seksu. Dotyczy to także turystów, którzy powinni uszanować tamtejszą tradycję. Mam na myśli oczywiście miejsca publiczne. W pokoju hotelowym i w wyznaczonych miejscach wszystko jest dozwolone. Kary za nieprzestrzeganie owych reguł mogą być bardzo dotkliwe.

Dzień 1

Po prawie sześciogodzinnym locie z Katowic do Ras al Khaimah i ponad godzinnym transferze z lotniska wreszcie dotarliśmy do Dubaju. Był późny wieczór, miasto było pięknie oświetlone i już wtedy zrobiło na nas ogromne wrażenie. Mimo późnej pory tętniło życiem. Po godzinie 19, czyli po zachodzie słońca, post już nie obowiązuje. Wtedy to wszyscy mieszkańcy Dubaju spotykają się w licznym gronie i wspólnie zasiadają przy stołach w knajpach lub restauracjach. W oczy rzuca się, że jest to dla nich niebywale wyczekany moment.

Po zameldowaniu się w naszym niczego sobie hotelu, nie pozostało nam nic innego tylko położyć się spać, by zregenerować siły po wyczerpującej podróży. Po wejściu do przydzielonego nam pokoju uderzył w nas niewiarygodny chłód. Otóż temperatura wynosiła tam jedynie 17 stopni Celsjusza. W porównaniu do 40 stopni na zewnątrz był to niemały szok. Okna w naszym hotelu oryginalnie nie otwierały się, były tak wstawione. Temperaturę w pokoju regulowało się tylko za pomocą klimatyzacji, która była bardzo wydajna mimo upału panującego na zewnątrz.

Dzień 2

Obudziliśmy się przed świtem. Po wyjątkowo sycącym śniadaniu w wyznaczonym i odosobnionym miejscu dla gości hotelowych udaliśmy się zwiedzić okolice. Temperatura na zewnątrz była bliska 50 stopniom Celsjusza. Panował skwar, żar lał się z nieba, a powietrze było niewiarygodnie wilgotne. Jednak nie stanowiło to dla nas dużego problemu, gdyż chęć poznania nowego miejsca była silniejsza. A po drugie uwielbiamy takie temperatury.

Skierowaliśmy się w stronę metra, które zawiozło nas wprost pod Burj Khalifa, czyli najwyższy budynek na świecie. Za metro zapłaciliśmy około 21 złotych za dwie osoby w obie strony. Warto wspomnieć, iż metro w Dubaju jest całkowicie skomputeryzowane. Nie posiada maszynisty. W miejscu gdzie normalnie by przebywał, jest przestrzeń pasażerska (najbardziej pożądana przez podróżujących). Na peronie podróżujących od pociągu i torów dzieli szklana szyba z elektrycznymi drzwiami. Otwierają się one dopiero gdy nadjedzie pociąg. Jest to bardzo bezpieczne rozwiązanie. W metrze panuje niesamowity ład i porządek. W każdym składzie są dedykowane miejsca wyłącznie dla kobiet z dziećmi. Oznaczone są one kolorem magenta. W przypadku gdy mężczyzna będzie się tam znajdował grozi mu kara pieniężna. W metrze zakazane jest również jedzenie, picie, palenie papierosów, żucie gumy, a także głośne rozmowy. W przypadku nieprzestrzegania przepisów grozi również kara pieniężna. Zazwyczaj jest to około 100 złotych. Warto wspomnieć, że tamtejsza waluta to dirham ZEA. W przeliczeniu 1 dirham to około 1 złoty.

Burj Khalifa wywarł na nas piorunujące wrażenie. Jego widok zaparł nam dech w piersiach. Mierzący 828 metrów kolos to według nas cud współczesnej inżynierii i architektury. Oprócz tego, że Burj Khalifa dzierży miano najwyższego budynku na świecie, posiada także największą ilość pięter (163), najwyższe piętro mieszkalne (584 m), najwyżej położony basen (76 piętro), meczet (158 piętro), najdłuższy szyb windowy, a także drugi najwyżej położony taras widokowy na świecie (452 m) oraz najwyżej położoną restaurację na świecie (122 piętro). W budynku znajduje się 900 mieszkań, 37 kondygnacji biurowych. Na parterze tego budynku mieści się Armani Hotel Dubai, którego wystrojem zajął się sam Giorgio Armani. Koszt budowy Burj Khalifa wyniósł około 1,5 miliarda USD.

Nigdy przedtem nie widzieliśmy czegoś równie fenomenalnego. Fascynacja budynkiem udzieliła się również pozostałym turystom, którzy chętnie uwieczniali budowlę na zdjęciach oraz filmach.

Istnieje możliwość wjazdu na taras widokowy At The Top Sky położony na 148 piętrze. Ceny takiej przyjemności oscylują w granicach 500 złotych za osobę. Naszym zdaniem jest to zbyt wygórowana cena. Nie skorzystaliśmy z tej możliwości.

Przy okazji zwiedziliśmy również największe centrum handlowe na świecie The Dubai Mall, które znajdowało się vis-à-vis Burj Khalifa. To miejsce okazało się tak gigantyczne, że niejednokrotnie się tam zgubiliśmy i długo szukaliśmy wyjścia. Powierzchnia tego centrum wynosi 112,4 ha (1 124 000 m2). W The Dubai Mall znajduje się ponad 1200 sklepów największych znanych marek oraz 120 kawiarni i restauracji.

Warto wspomnieć, że wszędzie, nawet w najmniejszym lokalnym sklepiku jest klimatyzacja. Przynosi ona ogromną ulgę przy tak wysokich temperaturach panujących na zewnątrz.

Dzień 3

Po porannym śniadaniu udaliśmy się taksówką na publiczną, bezpłatną plażę Jumeriah, nieopodal słynnego hotelu Burj Al Arab kształtem przypominającego żagiel. Nasz hotel oddalony był od celu około 6 kilometrów. Za zwykłą taksówkę zapłaciliśmy nieco ponad 20 złotych. Istnieje również możliwość przejażdżki luksusowymi taksówkami, które zwykle stoją przy hotelach. Jednakże ceny ich usług są dwukrotnie wyższe. Za tę samą podróż zapłacilibyśmy 40 złotych. W zwykłych taksówkach są taksometry, zaś w tych droższych ich nie ma. Kierowcy są uczciwi. Nie oszukują, tak jak ma to miejsce w innych muzułmańskich krajach. Minimalna kwota za przejazd wynosi 12 złotych. Taksówkarze noszą służbowe stroje. Wyglądają schludnie i elegancko. Warto dodać, że w Dubaju jeżdżą także taksówki wyłącznie dla kobiet. Wyróżniają się kolorem magenta.

Pogoda tym razem również nas nie oszczędzała. Piasek na plaży dosłownie parzył w stopy. Natomiast woda w morzu była niezwykle przyjemna, ciepła i przejrzysta. Miała ponad 30 stopni Celsjusza. Kąpiel w niej to prawdziwy relaks. Wybraliśmy tę plażę, ponieważ posiada piękny widok na hotel Burj Al Arab.

Plaże w Dubaju są piaszczyste, dość szerokie i czyste. Większość kąpielisk jest strzeżona przez ratowników. Niektóre plaże są płatne. Jednak nie jest to wysoka opłata. Zwykle jest to od 5 do 10 złotych.

Dzień 4

Tego dnia na lunch udaliśmy do pobliskiej restauracji. Średni koszt dwudaniowego posiłku dla dwóch osób w średniej klasy restauracji nie powinien przekroczyć 80-100 złotych. Większość lokali z jedzeniem podczas ramadanu było otwartych. Jednak wejście i okna były pozasłaniane nieprześwitującymi kotarami, a drzwi tylko lekko uchylone. Wszystko po to, aby nie kusić poszczących w tym czasie muzułmanów.

Po smacznym posiłku wyruszyliśmy na pamiątkowe zakupy do The Dubai Mall. Ceny pamiątek są tam wysokie. Na przykład magnes na lodówkę potrafi kosztować nawet 40 złotych. W Dubaju da się jednakże kupić tanie pamiątki, ale o tym później.

Po udanych zakupach zostaliśmy w okolicy, aby podziwiać bezpłatny, przepiękny wieczorny pokaz Tańczących Fontann. Dubajskie Tańczące Fontanny są największym tego typu obiektem na świecie. Jest to oszałamiające połączenie wody, światła i dźwięku. Po prostu trzeba to zobaczyć.

Dzień 5

Ten dzień upłynął nam pod znakiem „starego Dubaju”. Wodną taksówką, tak zwaną abrą popłynęliśmy za jedyną złotówkę by podziwiać Targ Złota oraz tradycyjny targ z przyprawami, tekstyliami i tym podobne. Po wejściu na brzeg wkroczyliśmy do innego świata. Klimat tam panujący różnił się zgoła od tego panującego w centrum Dubaju. Przypominał bardziej Maroko czy Egipt. Znajdują się tam sklepy z tanim towarem. Ich właściciele to często Pakistańczycy czy Irańczycy. Są oni uśmiechnięci i bardzo uprzejmi. O wszystko trzeba się targować. Ceny są tam o wiele niższe niż w centrach handlowych, a towar taki sam.

Było widać, że Dubaj to nie tylko bogactwo i przepych. Mieszkają tam również ludzie prości, skromni, często ubodzy.

 

Dzień 6

W tym dniu wybraliśmy się taksówką, aby obejrzeć piękny hotel Atlantis wybudowany na sztucznej wyspie. Zamieszkać w takim miejscu to prawdziwe marzenie. Hotel okazał się wyjątkowy oraz luksusowy, co było do przewidzenia. Jednakże można go podziwiać tylko z zewnątrz. Wejść do środka mogli tylko goście hotelowi.

W drogę powrotną tym razem wybraliśmy się kolejką jednotorową, z której można podziwiać hotel w całej jego okazałości, a także wyspę w kształcie palmy na której się znajduje. Cena kolejki to 40 złotych w jedną stronę dla dwóch osób.

Na koniec dnia poszliśmy na kolację do centrum handlowego The Dubai Mall Of The Emirates. Posiłek zjedliśmy w jednej ze znanych sieci fast-food’ów. Ceny nie różniły się od tych w Polsce. Za typowy zestaw składający się z burgera, frytek i coli zapłaciliśmy około 35 złotych za dwie osoby.

W dubajskich centrach handlowych jest ogromny wybór restauracji. Prym wiodą te azjatyckie, ale są również włoskie, amerykańskie, libańskie i tym podobne. Ceny są przystępne i każdy znajdzie coś dla siebie.

Dzień 7

Powrót do domu.

Dubaj okazał się zupełnie taki jak jest opisywany. Nowoczesny, niepowtarzalny i pełen przepychu. Uważam, że jak najbardziej warto odwiedzić to miasto i cieszę się, że wraz z Narzeczonym mieliśmy taką możliwość. Na pewno jeszcze nieraz odwiedzimy to miasto.